niedziela, 25 października 2015

Rozdział drugi. "Zło nigdy nie zniknie ze świata"

Jak dobrze znów być w Hogwarcie - grube mury przesiąknięte historią, szerokie korytarze pamiętające setki pokoleń uczniów, każdy przedmiot  pulsujący magiczną energią, który powietrze wokół siebie wprowadza w delikatne drgania. Nie wiem czy ktokolwiek oprócz mnie odbierał magię w ten sposób – jako ruch cząsteczek, którego produktem była krystaliczna energia pozwalająca się opanować jedynie czarodziejom. Jak wspaniale było móc doświadczyć tego zaszczytu i być w tym miejscu. Gwar wypełniający korytarze pieścił moje uszy – wszystko było tu wręcz perfekcyjne.  Każda świeca dająca niesamowite światło, każda cegła budując ten zamek i każdy uczeń tworzyły niesamowitą atmosferę.
                   Hogwart bardzo się zmienił od czasów wielkiej bitwy z Voldemortem. Pomiędzy domami zapanowała względna zgoda, zniknęła czysta nienawiść a na jej miejscu pojawiła się ogólna zdrowa rywalizacja. Już nikt nie bał się przyznać, że jest mugolakiem. Przyjaźń między gryfonem i ślizgonem nie była niczym strasznym – Albus i Scorpius dali wielu ludziom przykład, że podziały są bezsensowne. Czyż nie lepiej po prostu cieszyć się mocą jaką otrzymaliśmy w darze? Nie rozsądniej jest zachwycić się tymi wspaniałymi możliwościami i skupić się na otaczającej nas wszechmocy?   
               Wielka Sala wypełniona była już po brzegi, gdy zajmowałam miejsce przy stole krukonów. Przywitałam się z Adamem Lewicky’m, Ann Holghstein i Mary Blackpool – moimi najbliższymi współdomownikami. Złożyli mi szybkie życzenia urodzinowe, bo już po chwili na Sali zjawili się pierwszoroczni. Spojrzałam na przerażone twarze młodzików i z sentymentem przypomniałam sobie jak ja byłam na ich miejscu. Blade, biedne dzieciaki – czego się bały? Te z domów czarodziei na pewno tego, gdzie zostaną przydzielone. Albus też się bał. I Scorpius. Tylko nie ja. Co prawda, byłam zdziwiona gdy Tiara przydzieliła mnie do Ravenclaw. Nie byłam super utalentowaną czarownicą, nie wyróżniałam się ponadprzeciętną wiedzą, a już na pewno nie byłam NUDNA (a tak właśnie przedstawiano mi krukonów). Więc dlaczego? „Wydaje mi się, że Tiara doceniła twój otwarty umysł, kreatywność i wyobraźnię oraz to, że nie boisz się być po prostu sobą” – stwierdziła pewnego razu moja mama. Czy miała rację?
             Gdy wujek Neville… to znaczy profesor Longbottom wyczytywał z listy nazwiska kolejnych pierwszoroczniaków, ukradkiem spojrzałam na stół Slytherinu. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Scorpius uśmiechnął się do mnie i wrócił do oglądania ceremonii przydziału. Scorpius, moje serce i szczęście. Ostoja w każdej sytuacji, przyjaciel i powiernik. Człowiek niepodlegający żadnym kanonom. Ktoś kogo nie można nie kochać. Jego blond puszyste włosy były zazwyczaj rozczochrane, a piękne pełne usta wygięte w szczerym uśmiechu. Nietypowy był to  ślizgon. I mój. Granica między przyjaźnią a miłością w naszym przypadku była bardzo cienka już od momentu poznania. Gdy opowiadałam rodzicom z przejęciem o Scorpiusie, podśmiewali się cicho pod nosami jakby przyrównując własne doświadczenia do moich. Tata na początku nie był zadowolony z naszej przyjaźni, a gdy pewnego dnia, będąc w piątej klasie powiedziałam mu, że kocham Scorpiusa o mało nie dostał zawału. Mimo wszystko Weasley’owie i Potterowie polubili Malfoy’a. Niemożliwe? A jednak. W świecie magii wszystko jest możliwe.
              Gdy uczta dobiegła końca, a pierwszoroczni wraz z prefektami udali się do swoich dormitoriów, zauważyłam jak u szczytu schodów nad ziemią unosi się Szara Dama. Wpatrywała się w młodych uczniów jakby z tęsknotą za utraconym życiem.  Już od początku mojego pobytu w szkole Helena wykazywała niezwykłe zainteresowanie moją osobą. Zagadywała mnie, zwierzała mi się i pomagała w ciężkich sytuacjach. Poznałam Hogwart od strony jego nieśmiertelnych mieszkańców. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłała mi uśmiech i ruchem głowy nakazała pójść za sobą.  Zatrzymałyśmy się dopiero na placu przed głównym wejściem do szkoły. Przez „ciało” Heleny prześwitywał blask księżyca, przez co duch wyglądał jakby błyszczał w mroku. Ustałam obok niej i spojrzałam w tym samym kierunku co ona. Przez chwilę obserwowałyśmy jak sowy unoszą się nad taflą jeziora wykonując niesamowicie hipnotyzujący taniec, by po chwili zniknąć w głębi sowiarni.
-Jak ci minęły wakacje? – zagadnęła.
-Wspaniale – odparłam z uśmiechem – działo się wiele rzeczy. Byłam u rodziców mojej mamy, w świecie mugoli przez dwa tygodnie. Hugo był zachwycony zmywarką i konsolą do gier. A ty?
-Oh… jak co roku… - odparła – lecz tym razem działy się dziwne rzeczy.
-Jakie rzeczy?
-W Zakazanym Lesie… mam wrażenie, że dzieje się tam coś bardzo złego..
-Jak to? Co masz na myśli Heleno? – zapytałam odruchowo zaciskając dłonie na różdżce.
-Miałam wrażenie, że nocami z lasów słychać niepokojące odgłosy… Wrzaski, śmiechy… Oczywiście poinformowałam o tym kogo trzeba. Profesor McGonagall wezwała kilku aurorów by przeszukali teren. Oczywiście nic nie znaleźli, ale ja jestem pewna że coś się tam kryję.
-Pewnie dlatego wujek powiedział mi o moich snach – powiedziałam, a Helena zwróciła głowę w moją stronę.
-Powinnaś iść już spać, jutro rano masz zajęcia.
-Masz rację – odparłam – dobrej nocy.
Powolnym krokiem zaczęłam zmierzać w stronę wieży Ravenclaw. Gdy odwróciłam się, by spojrzeć na Helenę, jej już tam nie było.
                                                                        
∞∞∞∞∞∞∞

Gdy w tafli jeziora odbijały się promienie wrześniowego słońca, ja już od dawna siedziałam na błoniach i przeglądałam „Ziołolecznictwo, czyli ‘bzdety’ w które nie wierzył mój starszy brat” Alfreda Moonstone’a. Właśnie czytałam  o przeciwgorączkowych właściwościach frigoriusa gdy obok mnie zjawili się Scorpius i Albus.
-Jak tam twoje roślinki Rose? – zapytał Albus wpatrując się w kartki nowiutkiej książki, którą dostałam od wujka Nevilla na urodziny.
-W porządku – odparłam i zamknęłam książkę. Rozłożyliśmy się wygodnie na ostatnich zielonych źdźbłach trawy rozkoszując się wonią kwitnących wrzosów.
-Moi rodzice składają ci życzenia i mają nadzieję, że wpadniesz razem ze mną w święta choć na jeden dzień – powiedział Scorpius przerywając ciszę.
-Naprawdę? – spytałam unosząc się na łokciach – Chcą żebym przyjechała?
-Wiesz, oni na prawdę cię lubią.
-Cieszę się – odparłam z uśmiechem na ustach – oczywiście, że wpadnę, ale co z twoimi dziadkami?
-Wiesz… ich podejście się chyba nigdy nie zmieni. Nawet na mnie patrzą krzywo. Załatwię, żeby tego dnia nie było ich w domu.
-Przechlapane – podsumował Albus żując „dymową gumę”, dzięki której z ust wypuszczał różnokształtne obłoczki – jak dobrze by było, żeby wszyscy się opamiętali. Żeby panował pokój.
-Piękne ideologie – znikąd pojawiła się Lily. Położyła się na trawie tuż obok nas – Szkoda, że niemożliwe do realizacji.
-Czemu by nie, ludzie wydają się być dla siebie lepsi – odparłam.
-Nigdy nie będzie spokoju. Choćby nie wiem co się działo zawsze znajdą się jakieś ciemne typki – stwierdziła Lily. Na chwilę zapanowała cisza.
-Zło nigdy nie zniknie ze świata. Choćby ludzie toczyli wojny z największymi tyranami i je wygrywali, to na ich miejscu zawsze pojawi się ktoś następny. Najważniejsze  jest to, aby w ciemności znaleźć światło i podążać w jego kierunku – stwierdził Scorpius. Nikt nie odpowiedział.
                
                                         ∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞


Drugi rozdział. 
Mam wielką nadzieję, że rozdział nie zanudził Was na śmierć. Na początku akcja może toczyć się dosyć dziwnie i leniwie, bez szału ale chciałam żeby na razie tak to wyglądało. Mogę już zapowiedzieć kolejną część. Na bloga zapraszam w Halloween (swoją drogą, moje ulubione święto). Trzeci rozdział będzie zdecydowanie dłuższy i (oby) ciekawszy.
Dziękuję za te miłe słowa, porady etc etc kocham Was. 
Pozdrawiam i życzę owocnego tygodnia.
Nika 


  

7 komentarzy:

  1. Dziewczyno... jak ty genialnie oddajesz istotę Raveclaw'u, poprzez myśli Rose... zazdroszczę Ci tego, moja Rachel nijak się do tego nie ma...

    Rozdział bardzo ciekawy, wcale mnie nie zanudził, a wręcz przeciwnie- Czuję niedosyt, chciałabym więcej ^^
    Och i ciekawe co to za zagrożenie, które znajduje się w zakazanym lesie...
    Bardzo spodobało mi się podsumowanie rozdziału, a najlepszy był następujący cytat:
    "Zło nigdy nie zniknie ze świata. Choćby ludzie toczyli wojny z największymi tyranami i je wygrywali, to na ich miejscu zawsze pojawi się ktoś następny. Najważniejsze jest to, aby w ciemności znaleźć światło i podążać w jego kierunku"
    Myślę, że jest w nim wiele racji... bardzo inteligentne spostrzeżenie ^^
    Warto zapamiętać ;)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Tak wiem jestem spóźniona, tak wiem komentarz nie będzie długi, tak wiem, że nic nie wiem.
    Kiedy czytam teojego bloga, czuję, że nie dorajtam ci do pięt. Naprawdę fantastycznie, bellisimo, cudownie, niesamowicie i tak dalej i tak dalej.
    Dłuższy komentarz pojawi się w weekend... Tak.
    Weny
    Bianka
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: Cudowny rozdział.
    Oj, bo zakocham się w Krukonach!
    Ju ar soł talentet, maj bjutiful gerl!
    -Dżoana Krupa
    Lubię umieszczać pod tekstami cytaty Dżoany więc strzeżcie się.
    Rozdział jest naprawdę świetny. Błędów ani grama. Masz betę czy nie? Bo jeśli nie to jestem pod wrażeniem.
    Nie wiem co powiedzieć.
    Aj don't noł.
    Aj lajk inglisz.
    No dobrze, zostałaś nominowana do mojego LA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam bety i szczerze nie chciałabym, żeby ktoś mi mieszał w moich rozdziałach :D Dziwne, że nie ma błędów bo interpunkcja to moja słaba strona :D

      Usuń
  4. Hej, cześć, czołem! Jak zapowiedziałam, tak przyszłam, i muszę stwierdzić, że ten blog jest świetny! ;) Oczywiście, że czasami jakieś błędy interpunkcyjne się znajdą, ale najważniejszy jest dobry tekst, który ty reprezentujesz. Pozdrawiam serdecznie i dodaję do obserwowanych - Zjawa, która także ma na imię Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry wieczór :3
    Zacznę od tego rozdziału, bo nie podobało mi się jedno zdanie, mianowicie "Gwar wypełniający korytarze pieścił moje uszy – wszystko było tu wręcz perfekcyjne." Wyobraźmy sobie szkołę, do której uczęszczają setki uczniów w wieku 11-17 lat. Już samo to sprawia, że na korytarzach jest okropnie głośno. Następnie dodajmy, że niektórzy z owych uczniów nie widzieli się przez dwa miesiące i są bardzo podekscytowani spotkaniem. Nie sądzę, żeby hałas, jaki robią, pieścił czyjeś uszy.
    No dobra, jedźmy dalej. Krótkie bardzo te rozdzialiki, w zasadzie nic nie ma szansy się rozwinąć.
    Rose - cóż, ja ogólnie jej nie lubię, no i przede wszystkim nie shipuję jej ze Scorpiusem (team Albius, no co zrobisz ;-;), tutaj również nie zyskała mojej sympatii. Przez te głębokie przemyślenia sprawia wrażenie strasznie zadufanej w sobie, dodatkowo te jej ekstra moce i och-jestem-super-duchy-mnie-kochają. No nie wiem, trochę śmierdzi merysuizmem, uważaj, by nie przesadzić.
    Z tych krótkich rozdziałów zdołałam wyłuskać jeszcze coś o Scorpiusie, który z kolei jest moim crushem, także no XD. Tu akurat jego kreacja mi się podoba, jest takim kochanym i opiekuńczym Ślizgonem, normalnie ideał.
    Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o pozostałych bohaterach poza tym, że najwyraźniej wszyscy są zdolni do tworzenia jakichś głębokich przemyśleń. Generalnie ten ficzek jest utrzymany w tak podniosłym nastroju, że mam ochotę ubrać się na galowo i odśpiewać hymn. Troszkę humoru, jakichś dowcipów na pewno by nie zaszkodziło. Zwłaszcza, że taki nastrój nie pasuje do grupy nastolatków.
    To chyba tyle ode mnie, pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny.
    Dianka
    [disconsolate-generation.blogspot.com]
    [hogwarccy-herosi.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń